Kamienica Natana Ćwikiela, mieszcząca się pod numerem 56A, była ostatnim tak wysokim budynkiem przy ulicy Opaczewskiej (pisałem o niej tutaj). Posiadała pięć pięter, a obserwator z ostatnich kondygnacji mógł objąć wzrokiem obszar rozciągający się od fortu Szczęśliwice, przez glinianki aż do folwarku „Rakowiec”. Nic więc dziwnego, że we wrześniu 1939 roku została wybrana jako stanowisko obserwacyjne i punkt oporu.
To tutaj rozlokowała się 4. kompania 40. pułku piechoty „Dzieci Lwowskich” pod dowództwem porucznika Jana GRZYBOWSKIEGO. Kompania złożona była z trzech plutonów:
- Pluton podporucznika rezerwy Tadeusza CHOROSTECKIEGO, wzmocniony 2 cekaemami i działkiem przeciwpancernym, zajął stanowiska w budynkach przy Opaczewskiej 56 i 56A, oraz na skrzyżowaniu Opaczewskiej i Szczęśliwickiej;
- Pluton sierżanta podchorążego Stanisława KARAŁOWA, po zachodniej stronie ulicy Szczęśliwickiej, wzmocniony działkiem przeciwpancernym i cekaemem, otrzymał zadanie niedopuszczenia przeciwnika od strony fortu oraz zabezpieczenia doliny ciągnącej się od ulicy Bema do ulicy Szczęśliwickiej;
- Pluton podporucznika rezerwy Ignacego STEINBACHA, w budynkach i rowach strzeleckich przy Opaczewskiej zamykał ogniem ulice Mątwicką, Orzeszkowej i Piotrkowską.
Dodatkowo na wysokości ulicy Dobosza ustawiła się sekcja granatników. Z kolei na Szczęśliwickiej zbudowano barykadę z kilku wagonów EKD wyładowanych kamieniami, oraz wykopano rów przeciwpancerny, który później uzupełniono wbitymi na sztorc szynami. Po zachodniej stronie ulicy Szczęśliwickiej wzniesiono płot kolczasty. Obszar przed ulicą Piotrkowską zaminowano, a na samej Piotrkowskiej wykonano bariery i rowy przeciwpancerne.
Kompania wystawiła dwie czujki:
- Czujka „Zajezdnia” po południowej stronie zajezdni tramwajowej „Rakowiec”,
- Czujka „Nasyp” okolicach nasypu przy drodze do fortu Szczęśliwice.
Żołnierze kompanii urządzili w kamienicy Ćwikiela prawdziwą redutę. Nie tylko była silnym punktem oporu, wspieranym przez ciężki karabin maszynowy i działko przeciwpancerne, ale stanowiła też doskonały punkt obserwacyjny dla dowódcy oraz stanowisko kierowania ogniem artylerii. Przez 19 dni, wraz z sąsiednimi kamienicami, była pierwszą linią obrony miasta. Poniżej kilka wybranych epizodów z tamtych dni.
Próba wzięcia Warszawy z marszu
8 września do Warszawy dociera niemiecka 4. Dywizja Pancerna, która po południu usiłuje wziąć miasto z marszu. Po godzinie 17, po przejechaniu wiaduktu nad linią radomską, niemieckie czołgi przyjmują szyk bojowy. Czujka „Zajezdnia” melduje o rozpoznaniu zbliżającego się nieprzyjaciela w sile 7 czołgów i 4 samochodów pancernych. Działka przeciwpancerne i artyleria kompanii skutecznie zatrzymują niemieckie natarcie na tym kierunku.
Pierwsze niemieckie natarcie
9 września rano na ulicy Grójeckiej niemieckim czołgom udaje się rozbić barykadę przy skrzyżowaniu z Opaczewską i wedrzeć wgłąb polskich pozycji. Pluton broniący tamtej barykady zostaje zniszczony. Ginie jego dowódca, podporucznik Eugeniusz Preobrażeński i 9 strzelców. Natarcie na Grójeckiej powstrzymuje dopiero barykada przy ulicy Winnickiej, za którą wkopane działo podporucznika Józefa Suchockiego niszczy kilka niemieckich czołgów.
Podporucznik Suchocki napisze potem:
Korygujemy błędy i strzelamy do bokiem jadącego czołgu. Nareszcie! Ogromny błysk, czołg jakby skoczył na metr w górę, a z niego ze wszystkich stron wydobyły się smugi ognia i dymu. Na stanowisku zapanował nieopisany entuzjazm, obejmujemy się z radości i natychmiast pakujemy następny strzał w drugi czołg i kilka pocisków w lukę, przez którą mogły wyjść nowe czołgi. Tak wystrzeliliśmy kilkanaście pocisków. Obserwujemy przez dłuższą chwilę. Niemcy nie posuwają się naprzód. Zauważyłem natomiast, że dwa najbardziej wysunięte w naszym kierunku czołgi płonęły, a za nimi – tak wywnioskowałem – wśród dymu widać prawdopodobnie jeszcze cztery czołgi zniszczone. W rzeczywistości trafiliśmy pięć czołgów i jeden wóz ciężarowy: trzy czołgi uciekły nam w prawo przez bramy. Tyle ich naliczyłem po tej stronie barykady, gdzie po walce 10 czy 11 września poszedłem sprawdzić. Jeden i to znacznie mniejszy czołg stał w samej luce barykady i miał całą górną część, począwszy od podłogi, kompletnie strzaskaną i obciętą. Wtedy uzmysłowiłem sobie, że musiał dostać większą ilość pocisków, które właśnie kierowaliśmy przez lukę.
Tymczasem odcinek 4. kompanii atakuje inna grupa pancerna, która już w pierwszej fazie natarcia traci 9 czołgów od ognia polskiej artylerii, moździerzy, działek i karabinów przeciwpancernych. Ogniem kieruje dowódca plutonu artylerii porucznik Teodor Albrecht z budynku przy Opaczewskiej 56A. Dwa czołgi wjeżdżają na miny rozłożone przed ulicą Piotrkowską, a ich załogi zostają zlikwidowane podczas próby ucieczki ogniem trzeciego plutonu. Jeden czołg, biorący udział w natarciu między ulicami Bema i Szczęśliwicką, przedziera się aż do ulicy Kopińskiej. Zostaje tam zniszczony przez ludność cywilną. Niemieckie natarcie załamuje się po stracie czterech wozów, jednak chwilę później tył kompanii jest atakowany przez piechotę wspieraną przez 2 czołgi. Sytuację ratuje działko przeciwpancerne podchorążego Józefa Wojtkowiaka, usytuowane na skrzyżowaniu Opaczewskiej ze Szczęśliwicką, które rozbija obydwa czołgi. Niemiecka piechota wycofuje się.
Po północy ma miejsce kolejne natarcie, walka trwa prawie do świtu. Niemcy wycofują się pozostawiając na przedpolu 11 uszkodzonych czołgów, a 2 kolejne na polu minowym. Około godziny 22 ponawiają natarcie, tym razem atakuje piechota wsparta trzema cekaemami. Po godzinnej walce Niemcy wycofują się, ponosząc straty w ludziach.
Patrole Karałowa
Dowódca jednego z plutonów, sierżant podchorąży Karałow, regularnie udaje się na patrole celem rozpoznania terenu lub pozyskania jeńca. 12 września rozpoznaje teren w rejonie ulicy Grójeckiej i Pruszkowskiej i dostrzega 2 niemieckie samochody ciężarowe jadące w kierunku miasta. Zbliża się na odległość celnego strzału i oddaje do jednego serię pocisków z erkaemu, zatrzymując go. Dwóch rannych Niemców i kierowcę przekazuje dowództwu batalionu. 17 września, podczas patrolu w rejonie fortu Szczęśliwice, wpada w zasadzkę, a dwóch jego żołnierzy zostaje rannych. Natychmiastowa akcja jego drużyny uzbrojonej w dwa erkaemy pozwala odbić rannych żołnierzy. Kilka dni później Karałow likwiduje niemieckiego żołnierza w okolicach ogródków działkowych na południe od Opaczewskiej. Odbiera mu broń, mapnik i legitymację.
Strzelec Antoni Brzeżański
12 września u porucznika Grzybowskiego zjawia się strzelec Antoni Brzeżański, prosząc o pozwolenie wychodzenia na patrole celem schwytania jeńców. Pozwolenie dostaje i od tego czasu, uzbrojony w ręczny karabin maszynowy i granaty, czatuje w ogródkach działkowych przy Grójeckiej na jeńca.
Strzelec […] codziennie wyruszał jak myśliwy w ogródki działkowe. Codziennie też przyprowadzał jeńca. Wypenetrował trasę w ogródkach działkowych obok szosy grójeckiej, gdzie Niemcy często przechodzili, i tam się zasadzał. Tak dobrze wybrał i zamaskował kryjówkę, że Niemcy nigdy go nie odkryli. Samochody niemieckie często zapędzały się aż do skrzyżowania ulicy Grójeckiej z Opaczewską. Brzeżański, polując na zdobycz, zauważył taki samochód i oddał serię z rkm po oponach. Kierowca wyszedł z wozu i zaczął oglądać koła, Brzeżański wezwał go do poddania się; ponieważ Niemiec uciekał, oddał drugą serię i rannego przyprowadził do dowódcy.
Porucznik Grzybowski napisze potem: Wywiązał się z przyrzeczenia należycie, dostarczając codziennie co najmniej jednego [jeńca – M. C.]. Za odwagę został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari.
Ostrzelanie Kolonii Rakowiec
25 września rano daje się zaobserwować ruch w sadzie Kolonii Rakowiec, oddalonej o 2 km. Na teren zaczynają przyjeżdżać niemieckie samochody ciężarowe i sprzęt ciężki. Porucznik Grzybowski, upewniwszy się że meldunki obserwatora są poprawne, prosi artylerię o ostrzelanie celu. Artyleria oddaje jedynie kilka niecelnych strzałów, po czym wstrzymuje ogień ze względu na brak amunicji. W tej sytuacji dowódca rozkazuje wnieść na strych kamienicy przy Opaczewskiej 56A dwa cekaemy. Strzelcy oddają do nieprzyjaciela po trzy pełne taśmy amunicji. W sadzie wzbija się tuman kurzu, a po jakimś czasie daje się zaobserwować sanitariuszy z noszami. Chwilę później niemiecka artyleria rozpoczyna huraganowy ostrzał, któremu towarzyszy bombardowanie lotnicze.
Zawalenie się zachodniej ściany kamienicy Ćwikiela
Całą noc z 24 na 25 września trwa ostrzał artyleryjski Woli i Ochoty, prowadzony przez ponad 400 dział. Poza tym lotnictwo bombarduje pozycje przy Opaczewskiej. Podczas tego bombardowania eksplozja bomby lotniczej powoduje zawalenie się zachodniej ściany budynku przy Opaczewskiej 56A.
Waląca się ściana zasypuje ustawione pod nią stanowisko ciężkiego karabinu maszynowego, grzebiąc część obsługi cekaemu i działka przeciwpancernego. Dowódca plutonu ckm, podporucznik Dreszer, wraz z kilkoma żołnierzami zostają uwięzieni w piwnicy. Podporucznik Tadeusz Chorostecki błyskawicznie zleca odgruzowywanie klatki schodowej i wyciągnięcie rannych. Po chwili wszystkich udaje się wydobyć spod gruzów, jednak dwóch żołnierzy umiera w wyniku odniesionych ran.
Świeży chleb z Opaczewskiej
Aż do 25 września, mimo nieustannego ostrzału artyleryjskiego, bombardowań i problemów z zaopatrzeniem, na linii obrony kompanii działa piekarnia, zaopatrując żołnierzy i ludność cywilną w świeże pieczywo: […] mimo tak silnego ognia piekarnia Szeflera przy ul. Opaczewskiej [44, dziś 26 – przyp M. C.] na linii obronnej 4 kompanii 40 pp [25 września – M. C.] wypiekła jeszcze ostatnie bochenki chleba z zapasów mąki.
Próba odbicia fortu Szczęśliwice
26 września o świcie wyrusza polskie natarcie na Fort Szczęśliwice. Wybrano najgorszy możliwy moment, gdyż Niemcy byli przygotowani do generalnego szturmu na miasto, w związku z czym w okolicach fortu stacjonowały duże ilości wojska i sprzętu. Ponadto polskie uderzenie jest pozbawione wsparcia artyleryjskiego, co jeszcze bardziej przekreśla jego szanse na powodzenie. Kiedy szpica batalionu uderzeniowego przeskakuje nasyp w drodze do fortu, teren oświetlają rakiety i rozpoczyna się nawała ognia, nie tylko na pozycje nacierającego batalionu, ale też na pozycje polskie przy Opaczewskiej. Czwarta kompania z budynków przy Opaczewskiej otwiera ogień w kierunku fortu, żeby odciążyć czołową kompanię batalionu szturmowego. Niestety niewiele to daje, przewaga ogniowa nieprzyjaciela jest miażdżąca. Natarcie załamuje się, a żołnierze kompani czołowej giną lub dostają się do niewoli. Oto relacja podporucznika Wacława Wysiadłeckiego:
O brzasku w szyku rozwiniętym doszliśmy do zabudowań cegielni, wówczas rakiety oświetliły niebo i wpadliśmy w krzyżowy ogień broni maszynowej. Wprowadziłem kompanię do rowu melioracyjnego, zanim nas wysiekli do nogi. Rów miał pięć metrów szerokości, dwa metry głębokości od korony, 60 cm wody. Mogliśmy poruszać się bezpiecznie, zasłonięci przed ogniem broni maszynowej. Niemcy jednak spostrzegli nasz manewr i skierowali na rów broń stromą, moździerze. Zmasakrowana kompania przestała istnieć. Znajdowałem się z porzodu, kilku żołnierzy za mną, jak się orientowałem tylko nieliczne, odosobnione grupy. Zaczynało się rozwidniać, wstały mgły, rosa. Gwałtowny ogień, jak mogłem zauważyć, bił z kamienicy na skraju Grójeckiej. Młodziutki podchorąży gestami zwrócił moją uwagę na odbicie w lustrze wody: widać było trzech żołnierzy niemieckich. Obsługa milczącego karabinu maszynowego, mającego strzelać wzdłuż rowu. Porozumieliśmy się na migi. Podchorąży rzucił granatem i trzy postacie zniknęły. We mgle zamajaczyły jakieś sylwetki. Nasi? Niemcy? Na mój rozkaz trzej żołnierze wyskoczyli i przyprowadzili dwóch jeńców. Odesłałem ich do tyłu. Ogień przycichł. Widzę, że z tyłu resztki kompanii poddały się i wychodzą z rowu jako jeńcy. Za chwilę i ja będę jeńcem. Nawiedziła mnie myśl samobójstwa. Tuż obok ranny żołnierz upadł głową do wody. Z wody wychodzą bańki. Wyciągnąłem rannego i zobaczyłem gromadę Niemców wzywających do poddania się. Rzuciłem karabinek i pistolet do wody. Zaprowadzono mnie do domu na rogu Grójeckiej i Włodarzewskiej. Byłem lekko ranny odłamkami moździerza w rękę i nogę. Ręcę i twarz miałem uwalane błotem i krwią. Musiałem wyglądać strasznie.
Nieznana żołnierka
W jednym z domów na ulicy Opaczewskiej pozostała w mieszkaniu młoda dziewczyna, służąca. Żołnierze ukrywali ją przed dowódcą. Czyściła broń, nauczyła się strzelać z karabinu, a nawet ręcznego karabinu maszynowego. Pomocna była jej znajomość otaczającego terenu. [26 września – M. C. ] na rozkaz otwarcia ognia poderwała się pierwsza i z okrzykiem „na stanowiska” pobiegła po schodach zawalonych gruzem na piętro do okna strzelnicy. Biegnący za nią żołnierze słyszeli długą serię ręcznego karabinu maszynowego, za chwilę zobaczyli ciało dziewczyny przywalone gruzami. Nazwisko poległej dziewczyny nieznane.
Upadek reduty
26 września około ósmej rano, po kilkugodzinnym ostrzale artyleryjskim, Niemcy zaczynają wyłaniać się z terenów cegielni. Na czele kolumny idą obnażeni do pasa ludzie z podniesionymi rękami, a za nimi posuwają się czołgi i piechota. Porucznik Grzybowski domyśla się, że są to wcześniej wzięci do niewoli polscy żołnierze i kontaktuje się z dowódcą batalionu, żeby skonsultować plan działania. Jednak na decyzję czeka dość długo, co pozwala nieprzyjacielowi zbliżyć się do polskich pozycji. Podporucznik Karałow wspomina, że jednym z ostatnich obrazów, jakie pamięta (chwilę potem został ranny), to były sylwetki polskich żołnierzy pędzonych na nasze stanowiska przez czołgi i piechotę niemiecką.
W końcu nadchodzi decyzja – strzelać. Kompania otwiera ogień i rozpoczyna się normalne natarcie. Jego impet jednak jest tak duży, że Niemcy bez trudu zajmują zajezdnię tramwajową i zaczynają podchodzić pod stanowiska ogniowe obrońców. Sanitariusze nie nadążają z robieniem opatrunków. Schron dla rannych, znajdujący się w piwnicach budynku przy Opaczewskiej 56 zostaje trafiony pociskiem artyleryjskim – ginie kilkunastu żołnierzy: Trzy pociski artyleryjskie trafiają w schron, grzebiąc rannych, w tym dowódcę I plutonu, podporucznika Tadeusza Chorosteckiego. Dowódca plutonu ckm, podporucznik Lesław Dreszer, obejmuje dodatkowo i ten pluton.
W tym samym czasie artyleria niemiecka obraca w perzynę stanowiska obrony, a piechota niemiecka rozpoczyna atak używając miotaczy ognia. Porucznik Grzybowski zostaje ranny podczas próby nawiązania kontaktu z dowódcą batalionu. W końcu nadchodzi goniec z informacją, żeby wycofać kompanię na ulicę Częstochowską. Poszczególne pododdziały wycofują się w zorganizowany sposób, choć ostatnie grupy żołnierzy muszą walczyć na bagnety, by wymknąć się Niemcom.
W budynku przy Opaczewskiej 56A do samego wieczora, osłaniając odwrót, broni się jeszcze cekaem kaprala Stanisława Sołka. Trzech żołnierzy obsługi ginie, a celowniczy – starszy strzelec Józef Jurek – dostaje się do niewoli.
Na tym kończy się historia reduty przy Opaczewskiej 56A. Do dnia kapitulacji Warszawy budynek pozostaje w rękach Niemców.
Na kilku fragmentach niemieckiej kroniki filmowej możemy obejrzeć sceny z 26 września, kiedy miał miejsce generalny szturm na pozycje 4. kompanii.
Kolejno widzimy:
- 6:38 Niemieccy żołnierze ukryci w rowie wzdłuż ulicy Szczęśliwickiej,
- 6:51 Polscy żołnierze pędzeni do Fortu Szczęśliwice, przebiegają przez drewnianą bramę z wyraźnym napisem STRZELNICA,
- 7:12 Niemieccy żołnierze niosą rannego na noszach w Forcie Szczęśliwice, jeden z żołnierzy idących w przeciwnym kierunku uzbrojony w miotacz ognia,
- 7:20 Ostrzał pozycji 4. kompanii z działa ustawionego na ulicy Szczęśliwickiej,
- 7:38 Podciąganie działa bliżej polskich pozycji, w tle trakcja kolejki EKD przy ulicy Szczęśliwickiej,
- 7:46 Konny zaprzęg podciąga niemieckie działo bliżej polskich pozycji, w tle wagony kolejki EKD,
- 8:08 Cywile na ulicy Szczęśliwickiej, po prawej wagony kolejki EKD.
Będąc w okolicach skrzyżowania ulic Opaczewskiej i Szczęśliwickiej, przypomnijcie sobie o wydarzeniach które rozegrały się tutaj 80 lat temu. Wspomnijcie żołnierzy 4. kompanii 40. Pułku Piechoty i mieszkańców Opaczewskiej, którzy z godnym podziwu poświęceniem bronili w tym miejscu dostępu do miasta. To dzięki nim Opaczewska zasłuży sobie na miano złej ulicy w wierszu, który Jan Janiczek napisze kilka miesięcy później. Podziwiajcie kamienice, które służyły im za reduty. W szczególności narożną kamienicę Natana Ćwikiela, która przez 19 dni zaciętej obrony opierała się podejmowanym nieustannie próbom wyrzucenia stąd obrońców, i która za ten opór zapłaciła utratą zachodniego skrzydła.
Źródła:
- 40 pułk piechoty „Dzieci Lwowskich” w obronie Warszawy; Jan Grzybowski; Wydawnictwo Bellona, Warszawa 1990.
- Obrona Warszawy 1939; Tadeusz Tomaszewski, Julian Janowski, Marian Porwit, Aleksander Pragłowski, Stanisław Rola-Arciszewski, Tadeusz Kutrzeba, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa, 1984.
- Na szańcach Woli i Ochoty; Marek Sadzewicz; Książka i Wiedza, Warszawa 1972.
- Rakowiec, Henryk Sienkiewicz; VEDA, Warszawa, 2011.
- Ochota 1939-1945, Józef K. Wroniszewski; Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa, 1976.
- Atlas dawnej architektury ulic i placów Warszawy, tom XV; Jarosław Zieliński; Towarzystwo Opieki nad Zabytkami, Warszawa 2012.
- Warszawski tygodnik ilustrowany „Stolica”, Nieznana zbrodnia Wehrmachtu, Marek Sadzewicz; R. 17, 1962 nr 43 (28 X).
- Zdjęcie barykady z wagonów EKD – Fotopolska.
- Zdjęcie zajezdni Rakowiec z płotem kolczastym – Fotopolska.
- Zdjęcie barykady i bariery przeciwpancernej – Fotopolska.
- Zdjęcie wykorzystane w kolażu – Fotopolska.
- Zdjęcie zniszczonej kamienicy Szeflera – Referat Gabarytów Archiwum Państwowego w Warszawie.
- Film GERMAN ASSAULT ON WARSAW POLAND 1939 SILENT NEWSREEL – Periscope Film LLC.
- Zdjęcia zniszczonej kamienicy Ćwikiela oraz ostrzału z ulicy Szczęśliwickiej pochodzą z niemieckich archiwów (Bundesarchiv), numery referencyjne:
- RH 82 Bild-00077
- RH 82 Bild-00078
Świetna robota!
Wspaniałe opracowanie! dziękuję za imponujące udokumentowywanie historii tego rejonu.
Panie Macieju. Na tej niemieckiej kronice widać polskich żołnierzy – jeńców przy bramie do strzelnicy myśliwskiej (zgodnie z opisem na bramie). Ta strzelnica była gdzieś na forcie Szczęśliwickim, nieprawdaż? Czy ma pan wiedze, gdzie dokładnie na mapie ją zlokalizować?
Pytanie 2 – czy to ujęcie z jeńcami to może być ten wątek z opowieści 26.09 o ataku nieudanym ataku na forty i chowaniu się w rowie melioracyjnym, skąd Niemcy pojmali wielu jeńców? Czyżby to byli właśnie Oni? (choć autor cytatu mówi o domu na rogu Grójeckiej i Włodarzewskiej) Bedę wdzięczny o merytoryczną pomoc.
Pozdrawiam zaznaczając, że podziwiam Pana prace identyfikacyjne!!!
Marek
Dziękuję za komentarz. Próbując odpowiedzieć na pierwsze pytanie przeanalizowałem kilka zdjęć, dostępnych na portalu szukajwarchiwach.gov.pl, wykonanych na tej strzelnicy podczas zawodów strzelania do rzutków w 1937 roku.
Widać na nich zawodników, stojących na platformie. Strzelanie odbywa się na północny-zachód. Platforma ta ustawiona jest skośnie względem południowo-zachodnich zabudowań fortu. Odnalazłem ją też na zdjęciach lotniczych z 1944 i 1945 roku:
Śladu po niej nie było już w latach 70. Jednak gdyby wciąż istniała znajdowałaby się mniej więcej w tym miejscu:
Odnośnie drugiego pytania mogę jedynie zgadywać. Kierunek padania cieni na filmie wydaje się świadczyć o tym, że polscy żołnierze nadbiegają z zachodu (a nie ze wschodu, jak opisywał to Wacław Wysiadłecki). Niewykluczone jednak że natarcie prowadzono na kilku kierunkach. Możliwe też, że ta grupa poddała się w wyniku walk na innym odcinku – np. na ulicy Bema. Jeden z niemieckich żołnierzy na jednym z kolejnych ujęć posiada na plecach butlę z benzyną. Miotacze płomieni były używane 26 września na ulicy Opaczewskiej. Jeśli zatem cały materiał z tego miejsca nakręcono jednego dnia, niewykluczone że jest to właśnie 26 września. Jednak nie są to mocne dowody i byłbym daleki od stwierdzenia, że to z pewnością ten dzień.
czy potrafiłby Pan wskazać na ortomapie położenie strzelnicy myśliwskiej na forcie?
Dziękuję za odpowiedź.
pociągnę temat trochę dalej, gdyż szukając informacji o tej strzelnicy znalazłem ciąg dalszy jej istnienia. Jeśli wierzyć internetowi, po wojnie na strzelnicy 'strzelała’ Legia Warszawa. W historii sekcji strzeleckiej klubu jest napisane, że strzelnica działała do ….1995r !!!?? (z przerwą sześcioletnią). Wtedy została zamknięta i mieli w jej miejscu budować urząd dzielnicy Ochota.
Co Pan na to? Czy to prawda?
Co do kroniki… z historii obrony tej barykady na Opaczewskiej 56 wynika, że tylko 26.09 Polacy wyszli z barykady aby odbić fort właśnie. Jest tam historia oddziału, który zaskoczony kontratakiem Niemców chował się do rowu melioracyjnego. I wielu z nich dostało się do niewoli. To jedyny moment, kiedy polscy jeńcy mogli być uwięzieniu w forcie. O obronie ul.Bema (na odcinku Ochoty) nie słyszałem, chyba że okolice dw. zachodniego. Ale na fort przecież by z jeńcem nie przyszli. Ciekawe, że w opowieści jeden z jeńców wspomina, że jako jeniec trafił do gospodarstwa na rogu Grójeckiej i Włodarzewskiej. Pomijając, że Włodarzewskiej wtedy nie było (tylko Solipska) to na rogu nie było gospodarstwa… Nie do końca znam się na cieniach, ale jeśli brama do strzelnicy była od strony (dzisiejszej) ul. Śmigłowca, to należy domniemać jeszcze inaczej, że jeńcy pochodzą z odcinka obrony Odolan / Czyste, gdyż nadchodzą od strony Mszczonowskiej.
Właśnie tam walczył mój ojciec ppor. Stanisław Karałow , dca II plutonu 40 kompanii. Mam jeszcze jego wspomnienia i opisy tych walk w innych opracowaniach ( Krzyż Walecznych i Virtuti Militari)